poniedziałek, 6 maja 2013

Bug inaczej..

Tegoroczna zima trwała dość długo i nie bardzo chciała sobie iść. Jednak zniknęła nagle, a zamiast wiosny, otrzymaliśmy od razu lato i 30-stopniowe (lub większe) upały, za którymi osobiście nie przepadam. Wszystko dookoła szybko się zazieleniło. A Bug tym czasem wylał..jednak ze względu na tak gwałtowną zmianę temperatury, woda podebrała dość gwałtownie i przez dłuższy czas nie potrafi spaść; będąc w rodzinnych stronach, postanowiłem sfotografować Bug, ale z nieco innej perspektywy - perspektywy rozlewiska, miejsc, po których często chodziłem, a teraz mogłem jedynie po nich płynąć. Skąd zacząć mogłem? Oczywiście z okolic mostu (dojście na plażę było zalane).

Most z nieco innej perspektywy? Proszę bardzo. Jednak widać jego jedyne barierki, które jeszcze kilka tygodni wcześniej były niemal całe pod wodą.
W końcu jedno z moich ulubionych drzew mogłem sfotografować z nieco innej perspektywy.

A ogólnie przypomina to taką Atlantydę; choć nie tyle zalane miasto, co jednak..łąki.
Można ogólnie powiedzieć, że w wodzie jest na prawdę baaardzo bujna zieleń..


To, co się unosi się na wodzie, to mszyca. Nie wiem, czy wypłukane zostały z zalanych terenów, czy nie, ale jest ich masakrycznie dużo na wodzie. Pierwszy raz taką plagę w ogóle widziałem w życiu.

Osiedle z poziomu rozlewiska
Trzeba było popłynąć na Pompkę. Czyli przepłynąć na drugą stronę mostu. A raczej..drogi.

Widać zalany most. Ogólnie w tym miejscu przepływałem przez drogę
Te jasne plamy to wspomniana mszyca.
Zacnie wyglądają zalane łąki; takie pasy na przemian wody i zieleni

Za plażą wypłynąłem na łąki, bo tamtędy w zasadzie mogłem przepłynąć. Jasny pas na krzakach pokazuje to osad z wody; można po nim zobaczyć, jak wysoko był poziom wody
Słońce powoli schodziło niżej, więc musiałem się mobilizować ze względu na to, że Bug jako całe rozlewisko stanowi granicę, więc można pływać uzyskując wcześniej zgodę ze straży granicznej. Więc trzeba było już wracać.
Płynąc z powrotem udało mi się złapać na zdjęciu mszycę, która pozwoli wyobrazić, ile tego pływa w Bugu
Płynąc z powrotem przez drogę, musiałem trochę powalczyć z prądem, który znosił mnie na krzaki lub do tyłu. Po kilkunastu minutach wypłynąłem na spokojniejszą wodę i płynąłem do miejsca startu, czyli z powrotem przed most.

Miałem coś jeszcze napisać, ale wyleciało mi z głowy ;) Dobra, więc to tyle na tutaj. Miłego :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz